CO POPRAWIAŁEM

Jeszcze raz z naciskiem podkreślam, że napisów zamieszczonych na tym blogu w żadnym wypadku nie uważam za bezbłędne!

Moje poprawki były czasem bardzo sporadyczne i kosmetyczne: literówki, przecinki, orty, korekta synchronizacji itp.

Czasem jednak napisy zostały przerobione w takim stopniu, że chyba nawet ich autor nie poznałby swojego tekstu.

Żeby dać pewne pojęcie o charakterze moich działań, napiszę, z jakimi rodzajami błędów miałem najczęściej do czynienia.

1. Autor napisów nie zna języka, z którego tłumaczy. Zdanie "First drink's on the house, gentlemen" przekłada jako "Pierwszy drink w domu, panowie". Takich idiotyzmów poprawiłem dziesiątki, ale nie będę znęcał się nad ludźmi, bez pracy których często w ogóle nie byłoby żadnych napisów.

2. Autor z grubsza zna język, ale usilnie stara się zachować każde słowo oryginału. Niechętnie zmienia nawet szyk słów w zdaniu. W takich napisach zostają też zazwyczaj różne angielskie "uh" i "huh", a "here you are" czasem bywa przekładane jako "tutaj jesteś".

3. Autor napisów ma problemy z językiem, na który tłumaczy, tj. z językiem polskim. Nie, nie chodzi mi o błędy gramatyczne i stylistyczne, ale o ducha języka. W języku polskim grzeczny student nie zagadnie sędziwego profesora słowami: "Nad czym teraz pracujesz?" Czasem znów taki tłumacz przesadnie się stara i w dialogach pisze "Pan" a nawet "Ty" z wielkiej litery, jak w eleganckim liście.

4. Tłumacz trochę zna język, ale nie ma pojęcia, o czym się w filmie mówi i wymyśla ad hoc różne nonsensy. Na przykład zamiast teologicznego terminu "upadła natura" (jako rezultat grzechu pierworodnego), wstawia "sprzedajna natura człowieka". W napisach do trudniejszych filmów, wymagających pewnego przygotowania kulturalnego, podobny bełkot spotyka się stosunkowo często. Stąd potem bierze się legenda, że te trudne filmy są jeszcze trudniejsze niż w rzeczywistości. 

5. Tłumacz zna język i rozumie film, ale nie czuje specyfiki tej formy literackiej, jaką są napisy. Wiernie oddaje długie i finezyjne wypowiedzi ze zdaniami kilkakrotnie złożonymi itp. W przekładzie wszystko gra, tylko mało kto zdąży to przeczytać i zrozumieć w trakcie oglądania filmu. Tak więc czasem w imię funkcjonalności decydowałem się też na pewne uproszczenie napisów.

Jeśli jeszcze coś mi się przypomni, to dopiszę.